Strony

24 lipca 2015

carpe diem

ponczoweove i nóźki z miastem w tle

Na sam początek - dziękuje za miłe komentarze pod ostatnim postem! Bardzo mi miło, że moja mała wielka zmiana się przyjęła haha. 

Jest już trochę późno, za 4 minuty połnoc ale ciągle chodzi mi po głowie myśl o poście więc zmusiłam się, żeby w końcu ją zrealizować.
Jak widać na powyższym zdjęciu - próbuję ciągle nowych rzeczy....i wracam odpocząć w znane miejsca. Znowu widać u mnie górę Gradową w Gdańsku, naprawdę jest to świetne na cieplutkie dni i wieczory na spotkanie z przyjaciółką, chłopakiem, znajomymi...polecampolecam!

Co do nowych rzeczy....bawię się w degustatorkę i wydaję ciągle na jedzenie i picie, brawoja! Na zdjęciu widać poncz z kawiarni "Pikawa". Za 29zł dostałyśmy we 3 z dziewczynami caaały litr także myślę, że worth. Smakuje tak dobrze jak wygląda :) zamówiłam też sobie ciasto marchewkowe, uwielbiam! Muszę chyba aż poszukać jakiegoś w miarę przystępnego przepisu...
Przy okazji wybrałam się do naleśnikarni ale nie mam pojęcia co mi odbiło i zamiast zamówić urocze naleśniki na słodko wzięłam takie z ryżem, curry i....kurczakiem. Strasznie syte, aż zostawiłam. Ale kto je naleśniki z mięsem? Następnym razem 5 razy pomyślę zanim coś zamówię. 
No...to tak mniej wiecej wyglądają u mnie ostatnie dni w Gdańsku, dobrze że niedługo wyjeżdzam bo bankrutuję haha i pewnie tyje. Ale w końcu wakacje no nie? YOLO zwłaszcza, ze zawsze w wakacje podoba mi się Gdańsk i słynna Długa (przy miksie zdjęc pokażę tu taką smieszną panią) no i w ogóle, ładnie jest, zapraszam. Piękna reklama.

Co by tu jeszcze...za szybko mi ten czas leci, wam tez? Naprawdę b a r d z o szybko. Zwłaszcza, że gdy wrócę z wyjazdu to będzie prawie połowa sierpnia. AAAA koniec, chwilo trwaj, carpie diem, czy jakoś tak. 

18 lipca 2015

changes

Każdy potrzebuje zmian. Zmiany są dobre. Można zmieniać duże rzeczy takich jak środowisko w jakim się obracamy, miejsce zamieszkania, imię, samochód, szkołę, pracę, partnera, albo można pozostać przy małych zmianach np wstawania godzinę wcześniej, zwracanie uwagi na to co się je, zmiany koloru włosów, oczu, paznokci. Ja póki co pozostałam właśnie przy zmianie wyglądu. Niektórzy robią to co chwilę, latają do fryzjerów, kosmetyczek, spa, poradni chirurgicznych (hehe). 
No więc co takiego zmieniłam, że aż piszę o tym post? Włosy i....okulary. Od jakichś 2-3 lat farbowałam się na jasny blond, taki prawie że biały. Polubiłam ten kolor, chociaż teraz jak patrzę na mój obecny to myślę, że prawie w ogóle mi nie pasował. Jasna cera, jasne oczy, białe włosy i czarne okulary. Wyglądałam niezdrowo. Ale potrzebowałam duużo czasu żeby to zrozumieć i przyjąć do wiadomości. W końcu wybrałam się do fryzjera z prośbą o podcięcie włosów, zrobienie grzywki i pofarbowania pod kolor naturalny. Jak zobaczyłam się świeżo po wszystkim w lustrze to myślałam, że się załamię. A później usłyszałam mnóstwo komplementów aż się sama przekonałam. W ten sam dzień też wymieniłam okulary. Na samym początku miałam nosić soczewki. Marzyłam o nich już od ponad 2 miesięcy, bardzo bardzo chciałam je mieć. Niestety, nie mogę ze względów zdrowotnych. Więc po prostu wymieniłam okulary na inne, czuję się w nich dosyć dobrze, a jak dotrze w końcu do mnie że nie mam innego wyjścia tylko je polubić, to myślę że nie będzie z tym problemu. 
I oto krótka historia małej metamorfozy Karoliny. Czuję się dobrze w nowych włosach, nawet ładniej. Lżej mi na głowie po pozbyciu się rozdwojonych końcówek, jestem bardzo zadowolona z tego, że dalam się namówić. Boję się zmian. Ale czasami trzeba zaryzykować, nawet jeśli to tylko włosy i okulary haha :) 



11 lipca 2015

Mój pierwszy raz

Co wam się kojarzy ze słowem: jak przeżyłaś swój pierwszy raz? Nie, nie bójcie się, nie będzie tu nic co byloby niedozwolone do lat 18. "Mój pierwszy raz" to tag o którym słyszałam już dawno dawno temu, za czasu kiedy chciałam żeby mój blog był superekstra i żeby wszyscy go czytali przez co stracił przez jakiś czas cząstke mnie....ale to inna historia.
Miałam zapisane to hasło w moim zeszycie, ale nie miałam pytań. Na szczęście wujek google mi pomógł i jako pierwsza wyskoczył mi blog siostrapolka. Nie mam pojęcia kto to jest, ale pytania była i zgoda żeby poszło to dalej też. Więc bez przedłużania.


Czy rozmawiasz jeszcze ze swoją pierwszą miłością?
Hm, zastanawiam się czy taka w klasach 0-3 też się liczy, czy dopiero taka gdzie się mniej więcej rozumiało słowo "związek" haha. Z tą pierwszą urwał się kontakt po skończeniu gimnazjum, z tą drugą chodzę do szkoły i mamy jakiś tam kontakt "cześć, co tam, co mieliście na sprawdzianie z..."

Jaki był Twój pierwszy napój alkoholowy? 
Od małego, kiedy to miałam jakieś może 4 lata spijałam pianę z piwa i samego piwa trochę też. Miałam swój malutki kufelek i zawsze jaki babcia z dziadkiem pili piwo to ja też się domagałam. Taka mała alkoholiczka ze mnie była. A tak na poważniej, to pierwszy taki mocniejszy alkohol wypiłam w 2 gimnazjum i to nie byle co, bo całą puszkę słynnego Jacka Danielsa hohoho.

Jaka była Twoja pierwsza praca? 
W 3 klasie przez mamę dostałam propozycję pracy w teatrze do szatni, na salę lub kasowania biletów. To chyba była moja pierwsza praca, zresztą jest, bo nadal tam pracuję.

Jaka była pierwsza osoba która do Ciebie dziś napisała?
Kancyś, czyli mój chłopak.

Jaka była pierwsza osoba o której dziś pomyślałaś?
Jak wyżej.

Gdzie po raz pierwszy zostałaś na noc?
U dziadków, zresztą w domu w którym spędziłam większość dzieciństwa (gdy miałam ok. 8 lat się przeprowadziliśmy). Tak bardzo nie chciałam mieszkać w nowym domu, ze ciągle chciałam u nich spać :DD

Co bylo pierwszą rzeczą jaką dziś zrobiłaś?
Telefon...odkąd mam ten nowy jest to przeważnie pierwsza rzecz po przebudzeniu, obczajenie co się działo kiedy spałam, niestety.

Jaki był pierwszy koncert na któym byłaś?
Nie pamiętam...ale taki na którym byłam sama, bez rodziców byłam pierwszy raz byłam w wakacje kiedy szłam do 3 gimnazjum i była to Luxtorpeda.

Pierwsza złamana kość?
Złamaną miałam dopiero w 2 gimnazjum i był to środkowy palec w prawej ręce. Ale wczesniej miałam zwichniętą rękę, nadgarstek i skręconą kostkę, więc gipsów już parę miałam haha.

Pierwszy piercing? 
Jak byłam bardzo malutka, dziurki w uszach. Ale pamiętam mgliscie ta wizyte, gdy pani mi przykładała ten cały pistolet do głowy.

Pierwsze państwo które odwiedziłaś?
Szokujący fakt: dopiero w tym roku będę miała okazję być za granicą!!!!!!! Ale zwiedziałam chyba za to wszystkie większe miasta typu Warszawa, Wrocław, Poznań (oprócz Krakowa) po kilka razy.

Pierwsze domowe zwierzątko? 
U dziadków było peeełno zwierząt zawsze, ale takie nasze zwierzątko (moje, moich rodziców) to był pies, bernardyn który nazywał się Barry. Strasznie duże zwierzątko.

Pierwsza uwaga w dzienniku?
Albo raczej pierwsza czarna kropa. Bo w klasach 0-3 zamiast uwag były czarne kropki. Dostałam taką za to że jak byłam na terenie szkoły szybko pobiegłam do klasy przebrać buty zamiast iść powoli z nauczycielką.

Pierwsza jedynka w szkole?
Nie pamiętam która to była klasa, ale na pewno była to jedynka z matematyki. Tylko z tym przedmiotem miałam już jakieś małe (jeszcze) problemy w podstawówce.

6 lipca 2015

trochę o wakacjach

Gdańsk i słynne gdańskie żurawie


....bo w sumie trwają już ponad tydzień a ja jeszcze nie wyraziłam dosadnie swojego zachwytu.

Póki co (i mam nadzieje ze bedzie tak do końca) strasznie wolno leci mi czas. Możliwe, że to dlatego iż wstaję o 4 rano. Pewnie wyda się to przerażające, ale naprawdę można się przyzwyczaić. I mówię to ja, która naprawdę lubi sobie długo pospać. 
Więc jak się zapewne domyśliliście znalazłam sobie pracę. W teatrze na wakacje nie jestem potrzebna (w ten weekend był ostatni spektakl) to postanowiłam znaleźć sobie tymczasowy zamiennik.  I trafiło na bób. Nie jest to może jakaś owocująca w zarobki praca, wręcz nawet przeciwnie, trzeba się trochę nastarać żeby być zadowolonym, ale mi się podoba. Jest naprawdę bardzo fajna atmosfera, sympatyczni gospodarze no i mam z kim pogadać. Dzisiaj akurat zrobiłam sobie wolne ze względu na lekarza ale jutro już nadrabiam! 

Podczas tego tygodnia spotkałam się też z moją kuzynką, z którą kiedyś się baaardzo przyjaźniłam ale niestety osłabł nam trochę kontakt przez lata. Chodzimy do jednej szkoły, ale dopiero kiedy zaczęłam jeżdzić do szkoły autobusem zaczęłyśmy na nowo rozmawiać ( i kto tu powie, że komunikacja nie łączy ludzi?). Wybrałyśmy się razem do kina na "Najdłuższą podróż", jeżeli ktoś nie był, a lubi komedie romantyczne to pooolecam! A jeszcze wcześniej polecam przeczytać książke. 
W tym dniu odkryłyśmy też cudowne miejsce w Gdańsku. Coś w stylu punktu widokowego chyba, ale znajdował się tam duży krzyż, więc nie wiem  jaką dokładną ma to nazwę. Widoki były piękne, jest to też świetne miejsce na randkę lub własnie na rózne spotkania. Cisza, spokój, widoczki, czego chcieć więcej? 

Tak mniej wiecej wyglądał mój tydzień. Oprócz tego jeszcze byłam na dwóch imprezach - potrójnej 19 i podwójnej 18. Na obydwóch się bawiłam bardzo dobrze, chociaż na tej drugiej strasznie pożarly mnie komary. 27 ukąszeń, wyobrażacie to sobie? Nogi wyglądają strasznie. I nie ma momentu kiedy nic by mnie akurat nie swędziało. 

A co z resztą wakacji? Helooł Karo chyba nie chcesz przez 2 miesiace chodzić w bób i łazić tylko po Gdańsku?! Ano nie chcę. Mam plany i muszę przyznać że są one duże. Możliwe, że w tym roku spełnię swoje marzenie i zobaczę państwo/miasto o którym marzę od kilku lat. A także parę innych. Ale nie powiem, bo boję się bardzo się boję, że zapeszę. Na pewno jadę do Niemiec, a co dalej będzie...to po faktach. Po powrocie chcemy też pojechać w stronę Helu na parę dni. Dużo planów. Nie powiem też z kim jadę, bo też ciagle się boję, że jednak to się nie spełni. Taka tajemnicza dziś jestem hoho. 
A wy jakie macie plany na wakacje? 

1 lipca 2015

"Kulturowe" podsumowanie miesiąca #6

Z lekkim opóźnieniem czas na 6 podsumowanie miesiąca pod względem książek. Już pół roku za nami! Swoją drogą, ciekawe jak tam z postanowieniami noworocznymi. Mi idzie dosyć dobrze, ale to pewnie dlatego że nie zasypałam się całą listą. 
Nevermind, wrócmy do książek. 6 miesiąc. 6 książek. "Pszypadeg?". 


"Bezpieczna przystań" Nicholas Sparks
Kiedy w niewielkim miasteczku Southport na południu USA pojawia się tajemnicza młoda kobieta, mieszkańcy zadają sobie pytanie, co skłoniło ją do rozpoczęcia życia w tym odizolowanym miejscu. Piękna, ale zamknięta w sobie Katie, pracuje w lokalnej restauracji i wyraźnie unika nawiązywania nowych znajomości. Udaje się jej zachować dystans do momentu, w którym poznaje Alexa, właściciela sklepu i owdowiałego ojca dwójki dzieci. Wbrew sobie, Katie coraz bardziej angażuje się w życie rodziny. Ale nawet najczystsze uczucie nie odmieni jej przeszłości. Kobieta miała dobry powód, by zmienić tożsamość i uciec z Bostonu. Pogrzebała całe swoje dawne życie, by uciec przez brutalem, który zamienił jej życie w piekło. Teraz musi zdecydować, czy żyć dalej samotnie pod fałszywym imieniem, czy podjąć ryzyko i walczyć o własne szczęście. To pierwsze pozwoli jej zapomnieć przeszłość i zapewni bezpieczeństwo. To drugie da jej nadzieję na zbudowanie przyszłości. 

Dłuugo się za nią zabierałam, nie przepadam za wydaniami kieszonkowymi. Ale nie czytało się aż tak źle, może dlatego ze książka wciągająca i przestałam się przejmować małymi literkami i tym, że niewygodnie się ją trzyma. Polecam!

"Cujo" Stephen King 
 W pobliżu Castle Rock – spokojnego miasteczka w stanie Maine – czai się potwór...
Cujo, olbrzymi pies, jest przyjaznym stworzeniem... do czasu, aż w pogoni za królikiem wpada do kryjówki zarażonych wścieklizną nietoperzy. Walcząc z niezrozumiałymi zmianami, które w nim zachodzą, chore zwierzę stopniowo zamienia się w psa-mordercę. Atakuje swojego właściciela, terroryzuje kobietę i jej syna uwięzionych w zepsutym samochodzie.
Dla mieszkańców Castle Rock starcie z Cujo będzie próbą ich człowieczeństwa. 

Kolejny raz King udowadnia, że czasami zwykłe zrządzenie losu może być gorsze od typowego kinowego horroru. Nie ma tu żadnych zjaw, upiorów, jest tylko choroba i osoby które zjawiły się w nieodpowiednim czasie i momencie. I chory pies. I to było przerażające, bałam się razem z bohaterami. 

"Prefekcyjna - w pułapce anoreksji" Emma Woolf 
 Szczera, prawdziwa opowieść o walce z anoreksją.
O diecie, która wymknęła się spod kontroli, złamanym sercu, perfekcjonizmie i niepewności związanej z wyglądem, presji społeczeństwa i mediów.
Przerażający obraz życia z anoreksją – chorobą,
która dotyczy nie tylko ciała, ale i duszy... 

Lubię historie z życia wzięte. Ta była dosyć ciekawa, ale skróciłabym ją o połowę. Ewentualnie o 1/4, bo było trochę zapychaczy.

"Martwy Wróg" Charlaine Harris
 Sookie Stackhouse przyciąga kłopoty jak magnes. Nic więc dziwnego, że pewnego dnia widzi, jak ktoś podpala bar Merlotte’a, w którym pracuje. Wszyscy myślą,
że winni są miejscowi przeciwnicy zmiennokształtnych, ale Sookie podejrzewa kogoś innego. Jakby tego było mało, jej kochanek Eric Northman i jego „dziecko” Pam coś knują. Za wszelką cenę starają się nie dopuścić Sookie do tajemnicy, którą ona chce koniecznie poznać. W końcu jednak dowiaduje się, że prawda jest bardziej niebezpieczna niż mogłaby
przypuszczać. 

W sumie to tylko dla tych którzy są wtajemniczeni w cykl o Sookie, lub oglądali serial "Czysta krew". Czytam już tą serię parę lat i przez pierwsze kilkadziesiąt stron musiałam sobie przypomnieć co mniej więcej się działo. Czytam głownie z sentymentu, ale była to przyjemna lektura.


"List w butelce" Nicholas Sparks
Wyrzucona za burtę butelka, zdana na kaprys losu, mogła trafić w najodleglejszy zakątek świata. Zamiast tego, po niecałym miesiącu podróży, wypłynęła na plaży nad zatoką Cape Cod, gdzie znalazła ją spędzająca nadmorskie wakacje Theresa Osborne, dziennikarka z Bostonu, samotnie wychowująca dwunastoletniego syna. W środku był list miłosny napisany do zmarłej żony i zaczynający się od słów: 'Moja najdroższa Catherine, tęsknię za Tobą, ukochana, tak jak zawsze, ale dzisiaj było mi bardzo ciężko, bo ocean śpiewał o naszym wspólnym życiu.' Zaintrygowana i przejęta do głębi historią pary kochanków, Theresa rozpoczyna poszukiwania człowieka, który potrafił tak mocno i wiernie kochać. Kim był mężczyzna? Gdzie się teraz znajduje? Jej spotkanie z tajemniczym Garrettem zaowocuje wielką miłością... 

Podobno klaysk. Ja nie pamietałam czy czytałam, ale zakończenie mnie bardzo zdziwiło - więc chyba nie czytałam. Jestem chyba niedojrzała bo wszystko co ludzie uważają za szał, mi się nie podoba lub dla mnie jest przeciętne buu.

"I wciąż ją kocham" Nicholas Sparks
 John Tyree dokonuje wyboru - nie widząc szans na zdobycie wyższego wykształcenia, po ukończeniu szkoły średniej zaciąga się do armii. Przechodzi szkołę prawdziwego, męskiego życia, nabiera pewności siebie, której dotąd mu brakowało. W czasie przepustki spotyka Savannah – dziewczynę swoich marzeń. Młodszą o dwa lata studentkę pedagogiki, wolontariuszkę, która z grupą przyjaciół, w ramach akcji dobroczynnej, buduje domu dla ubogich. Na przekór wszelkich okolicznościom, pomiędzy obojgiem rozkwita miłość. Savannah przyrzeka czekać na ukochanego, dopóki nie minie okres jego służby... 

Zdecydowanie Sparksowy miesiąc haha.  Przepiękna książka. Płakałam i płakałam, ale bardziej nad ukazaną tą miłością rodzicielską niż tą między kobietą i mężczyzną. Gdyby nie zakonczenie, byłoby idealnie. Nie lubię smutnych zakończeń. 



Tak wyglądał czerwiec. Chyba tym razem są bardziej znane tytuły :)
A tu zapraszam na moje konto na lubimyczytac.pl, gdy ktoś ma to nie obrażę się o dodanie do znajomych :)