Wróciłaaaam! Jeju, tak dawno nie pisałam, że aż nie wiem od czego zacząć. W domu jestem od soboty wieczorem, ale nie miałam internetu, zresztą ciągle mam z nim problem grrrr.
A co do moich wakacji...byłam w Niemczech, w miejscowości Winterberg, kojarzona jest ze skokami narciarskimi. Chyba jest to tez jeden z ładniejszych rejonów Niemiec, bo gdzie się nie spojrzało były piękne widoki. Po tych wakacjach zmieniłam zdanie co do samych niemców, już nie odpycha mnie tak ten kraj, a nawet język! Nie trzeba się bać, nikt nie okrada, wszędzie jest czysto, zwłaszcza urzekły mnie miasteczka, wszystkie w tej samej barwie a jednak kazdy dom wydawał się wyjątkowy (i teraz mam pytanie do tych co bywają/mieszkają w Niemczech - wszędzie obowiązuje ten nakaz co do koloru domu? Ze wszystkie muszą być utrzymane w podobnych odcieniach?).
Jeżeli chodzi o towarzystwo to również nie narzekałam. Łącznie było nas 10 i taką dużą grupą też wszędzie jeździliśmy i spędzaliśmy czas. Przekonałam się, że przy rodzicach też można sobie poimprezować i dobrze się bawić. Nie było też żadnego drastycznego szoku jeśli chodzi o mieszkanie ponad 2 tygodni z chłopakiem. Nie zadziwił mnie niczym, nie było żadnych kryzysów, wszyscy się dogadywali. Podobało mi się tam na tyle mocno, że z miłą chęcią bym pojechała jeszcze raz. Brakuje mi widoków, a różnice pomiędzy sąsiadami a naszym państwem są tak drastyczne że aż trudno w to uwierzyć.
Chciałam zmieścić całą relacje z wycieczki w jednym poście, więc pomyślałam, że najlepiej podzielić zdjęcia na kategorie i do kazdej dodać parę słów od siebie.
Na pierwszy ogień idą widoki, których mam najwięcej. Piękny widok można było "spotkać" na każdym kroku, naprawdę. Idealne miejsce na zrelaksowanie się, oderwanie się od wiecznie pędzącego świata. Tam wszystko wydawało się jakby stało w miejscu, cisza, spokój i natura.
Drugim normalnym zjawiskiem było konie. Konie, konie, peeełno koni. Idealne miejsce dla miłośników tych zwierząt. W miejscowosci której mieszkałam (Hoheleye) wydawało mi się, że mieszka więcej koni niż ludzi. Zdązyłam się bardzo polubić z tymi zwierzętami. Mam nawet z jednym selfie! Te ostatnie, pociagowe najbardziej mnie urzekły swoim wyglądem, ale zaprzyjaźniłam się i karmiłam te które głaszcze.







Koniec zdjęć przyrody i zwierząt. Teraz czas na naaas, czyli to co robiliśmy. Numerem jeden był basen. W każdej postaci. Zwykły, aquapark, drugi aquapark, jeszcze jeden zwykły. Nigdy się tyle nie napływałam co tam. Podobało mi się to, że przykładowo jak rozbiliśmy się w jednym miejscu to nikt nie musiał zostawać żeby pilnować. Mialam polożoną komórkę na widoku (mądra ja) a gdy wróciłam po 2 godzinach ona nadal tam była. Tak samo z pieniędzmi, ze wszystkim. Mogłam sobie walnąc okulary na pierwszy lepszy murek, zjechać sobie spokojnie ze zjeżdzalni, a one nadal tam były. W Polsce by to nie przeszło.
Na ostatnim zdjęciu zjeżdzalnia-ulubieniec wszystkich, bo na pontonie. Naprawdę świetny pomysł, zjeżdzałam i zjeżdzałam haha.
Mialam jeszcze zdjęcia z ala tropikalnego aquaparku, ale są na apracie a zgubiłam kabelek (!!!!!!)
Drugą naszą rozrywką były gokarty, chociaz byliśmy na nich tylko 2 razy. Jednak to drogi interes, ale zabawa fajna. W Polsce nigdy nie byłam, bałam się strasznie. Tutaj też trzeba było mnie dłuuuugo namawiać, a kiedy weszłam i pojechałam to z naszej paczki miałam 2 miejsce (mojego Kancysia jednak nie da się wyprzedzić) także strach ma wielkie oczy.
Oprócz basenów i samochodów naszym ulubionym zajęciem było też....spacerowanie. Braliśmy prowiant i w 3 podbijaliśmy szlaki. Za każdą górką było wielkiee "woooow". Załuję, że nie przeszliśmy jeszcze więcej tych kilometrów. Ostatnie zdjęcie zdecydowanie mój faworyt.
Przedostatnim punktem, który chce pokazać jest najpiękniejsze miejsce które póki co widziałam. Gdybym mieszkała blisko tego miejsca chodziłabym tam na spotkania ze znajomymi, rozpala ogniska, spędzała czas...może zdjęcie nie oddaje piękna, ale wiem, że to by było idealne miejsce dla mnie, mój taki mały azyl. Najlepsze jest to, że spotkaliśmy tylko 2 ludzi.
Nie mówie oczywiscie o jaskini, ona akurat po drodze była to se wstąpiliśmy a co no nie?
No i na koniec, bez zbędnego gadania....zdjęcia pod tytutłem - różne. Czyli selfie z psem, selfie na grillu, przed basenem, podczas czekania, zdjęcie arizon których jeszcze nie piłam...TAKIE TAM ZDJĘCIA, o.
Jak można zauwazyc na jednym zdjęciu, Kancyś osiwiał przeze mnie haha.
No, to by było na tyle. Cudownie spędzony czas. Cierpie teraz na depresje powycieczkową, chce bardzo wrócic.
Na koniec, żeby było tak
śmiesznie wrzucam zdjęcia polskich drzew. Takie bujne, takie rowne, takie PROSTE.